Od dawna twierdzę, że inspirację do pisania możemy czerpać z życia codziennego i wszystkiego wokół nas. Dotyczy to nie tylko fikcji, lecz i blogowania, co bardzo wyraźnie uświadomiłam sobie w ostatnich dniach. Na Instagramie, pod zdjęciami i w komentarzach, zetknęłam się kilkukrotnie z tematem dotyczącym tego, jak powinno się to robić… i postanowiłam dorzucić swoje trzy grosze.
Ponieważ już teraz widzę, jaki to obszerny temat, dziś napiszę jedynie ogólnie o tym wszystkim, co przychodzi mi do głowy. Chodzi o podejście do tworzenia zgodnie z pewnymi zasadami. To będzie krótka zajawka, mógłby ktoś powiedzieć, ale już planuję kolejne wpisy 🙂
Musisz planować
Najczęściej podnoszonym aspektem stylu pracy jest planowanie. Naprawdę zdziwiłabym się, gdyby znalazła się osoba zainteresowana tematem pisania, która nie zetknęła się z radą odnośnie ułożenia planu wydarzeń. Najczęściej widać to w poradnikach, których autorzy dzielą się swoją wiedzą, jak to jest być pisarzem bądź pisarką. I prawdę mówiąc do tej pory jedynie u Stephena Kinga oraz Remigiusza Mroza spotkałam się z opinią, że powieści planować nie należy. We wszystkich innych książkach ta kwestia urasta do rangi niezbędnego etapu pisania.
Czy się z tym zgadzam? I tak, i nie. Wszystko jest zależne od bardzo wielu czynników, w tym od gatunku powieści czy od doświadczenia pisarskiego. Jednego jestem pewna: jeśli czujesz, że planowanie pomaga Ci pisać, rób to. Jeśli miałoby Cię blokować i nudzić, rzuć je w cholerę. A jeśli nie masz pewności, wypróbuj różne podejścia przy różnych tekstach.
Zacznij dzień od zapisania tego, co w głowie
Temat porannego zapisywania strumienia myśli jako wspaniałego narzędzia dla każdego twórcy pojawił się w książce „Droga artysty” Julii Cameron. Wiele osób czerpie z tego pomysłu, odnajdując w nim niesamowitą inspirację dla swojej twórczości. Ale czy naprawdę każda osoba skorzystałaby z tego w takim samym stopniu? I czy każda ma na to przestrzeń w swoim życiu?
Mam czasem wrażenie, że poranne strony stały się nagle czymś, co powinno się robić, jeśli chce się mówić o pisarskim dniu. Że bez nich nie będzie właściwego startu, a kreatywność się nie obudzi. Cóż, rodzi się wtedy we mnie wewnętrzny bunt. Z drugiej strony doceniam entuzjazm zwolenników, ponieważ naprawdę u wielu osób często taki rozruch pomaga później siąść do właściwego pisania. Jeśli u nich działa, to pozostaje tylko się cieszyć, a w pozostałych przypadkach bez stresu odpuścić.
Pisz codziennie
Byłam kiedyś podczas konwentu na panelu z polskimi pisarkami i pisarzami fantastyki. Pamiętam moment, gdy padło pytanie o codzienne pisanie. Wszyscy mężczyźni stwierdzili, że bez tego się nie obejdzie, podczas gdy dwie autorki były nieco bardziej powściągliwe. Jedna nawet zauważyła, że po prostu nie ma możliwości pisać codziennie, gdy musi się opiekować chorym członkiem rodziny. Czy to znaczyło, że nie jest pisarką?
Tymczasem jest to chyba najczęściej powtarzana „rada”. Pisz codziennie. Choćby się waliło i paliło, siadaj nad swoim tekstem i poświęć mu przynajmniej pół godziny. Ustal sobie normę dzienną i trzymaj się jej za wszelką cenę. Inaczej nie masz w sobie pisarskiej duszy. Osobiście już jakiś czas temu uznałam ją za wskazówkę momentami wręcz szkodliwą i zaczęłam rozpatrywać ją nieco inaczej, po swojemu. Pozwoliło mi to pisać tyle, ile mogę, bez poczucia winy. Faktycznie, staram się każdego dnia zapisać choć trzy zdania, ale nie pozwalam sobie na wyrzuty sumienia, jeśli tego nie zrobię.
Przymus blokuje
W pisaniu najpiękniejsze jest to, że nic nie musisz. Możesz dawać sobie czas i przestrzeń na to, by znaleźć właściwą ścieżkę dla siebie. Nawet jeśli u dziewięciu osób sprawdza się pewien sposób działania, Ty możesz być tą dziesiątą, u której on nie zadziała. Nic w tym strasznego. Po prostu wtedy poszukasz innej drogi.
Przymus blokuje. Nie wbijaj sobie do głowy, że coś należy. Traktuj wszystkie pisarskie rady jedynie jako sugestie, które albo mogą się sprawdzić u Ciebie doskonale, albo wręcz przeciwnie. Jeśli będziesz sobie powtarzać: „powinno się”, to przy każdym złamaniu takiej zasady zamiast mobilizacji przyjdą jedynie wyrzuty sumienia. I one będą narastać, kumulować się, aż wreszcie porzucisz pisanie, by ich więcej nie czuć. Naprawdę warto?
Każda ze wspomnianych wyżej rzeczy ma swoje zalety, ale jej zastosowanie w pisaniu powinno być zawsze weryfikowane przez dwa moje ulubione słowa: to zależy. Dlatego zamierzam wkrótce pogłębić ten temat. Tymczasem zostawiam Cię z pewną myślą, którą uważam osobiście za najważniejsze podejście do twórczości. Nie ma jednej słusznej drogi pisarskiej poza tą najbliższą Tobie. Nawet jeśli wszyscy wokół wybierają jeden sposób, Ty możesz wypróbować inny.
A na koniec pytania. Z jakimi radami pisarskimi – sugerującymi, że powinno się coś robić – zazwyczaj się stykasz? Co z nich działa u Ciebie, a co niekoniecznie? Podziel się swoim punktem widzenia!
Z pozdrowieniami,
Lady V.